czwartek, 29 grudnia 2016

I weź tu człowieku się wyśpij we własnym łóżku, jak ci obcy i kudłaci miejsce bez pytania zajmują...

Jeszcze sobie psiątko nos w moją poduszkę wcisnęło, żeby mu się miękko chrapało podczas, gdy ja starałam sie okryć własny zad kawałkiem czegokolwiek, a pod ręką były tylko skarpetki.

Zdjęcia raczej kiepskiej jakości, ale w środku nocy nie miałam nic lepszego pod ręką.
W końcu R. nie wytrzymał i około drugiej nad ranem eksmitował zbędny element. Trzeba był słyszeć te pomruki niezadowolenia...

I żeby nie było- pies ma DWA wygodne legowiska (duże, miękkie) w naszej sypialni, kot jedno plus fotel do wyłącznej dyspozycji drania- chyba nie ma na co narzekać, co?





wtorek, 27 grudnia 2016


Trochę świątecznych zdjęć bez żadnej chronologii. Za to dużo zwierząt, moja mama i MM w trakcie przygotowań do Wigilii.
Kto na Fejsie to już pewnie widział.
Pożarłam prawie cały tort makowy, wyspałam się za wszystkie czasy, doczytałam do końca "White Nights" Anne Cleeves, dopchałam całość sernikiem i sałatką, zapiłam Baileysem (którego w innych okolicznościach nawet nie dotykam), odetchnęłam od telewizji, ludzi, hałasu czyli Święta były dokładnie tak, jak lubię, leniwe, spokojne i niewymuszone. W Mogłabym tak cały rok w betach, z przytulonym Ryśkiem przeleżeć (ten pies to ma cierpliwość...)... Az szkoda wracać do rzeczywistości.  
Nie było jak spalić kalorii na spacerze, bo przez trzy dni szlała Baśka, aż strach było psa wypuszczac, co by go orkan na drugą część wsi nie przeniósł.
Teraz oczywiście mam mocne postanowienie, by nie wchodzić pod żadnym pozorem do kuchni przynajmniej przez dwa tygodnie. Przynajmniej.
Jak co roku, tutaj też nic nowego.

Czas by jakoś bieżnię odgruzować może ...




















środa, 14 grudnia 2016

Grudzień


Jesteśmy.
Trochę obok, jak zwykle, w ciągłm niedoczasie, ale cały czas jesteśmy.
Będziemy nawet bardziej, kiedy w końcu rozkminię jak dodawać zdjęcia z ipada na bloga.


Ostatnie pół roku minęło w miarę spokojnie, powiedziałabym, że jakoś bezbarwnie. Bez spektakularnych wzlotów, jak też i bez większych upadków. Dom, praca, koty, psy, koty psy, praca, dom, w zmiennych proporcjach, wszystko przesypane pierdylionem codziennych drobiazgów.
Nasza firma nabiera już realnych kształtów, oficjalna rejestracja prawdopodobnie w okolicach stycznia. Teraz kupujemy niezbędny sprzęt, materiały, itp. Nie mam tylko jeszcze pomysłu gdzie i jak wygospodarować miejsce na pracownię. Teraz wszystkie graty poupychane są w kartonach po całym domu. Ciężko znaleźć wolny kąt, bo wszędzie straszą walcarki, polerki czy młotki. Trochę jak w cygańskim taborze. Do kompletu dwa ciekawskie koty. Nie powiem, żebym nie miała mega gigantycznego stracha przed nieznanym, ale każdym zmysłem, nerwem, komórką czy czym tam jeszcze, czuję, że już najwyższy czas na zmiany.

Poza tym przeczytałam całą Val Mcdermid, wszystkie możliwe serie, skoczyłam na półkę z Marininą, zmęczyłam to, co przetłumaczone ( dobre, chociaż MM mówi, że denerwują go rosyjskie imiona i ich niepoliczalna ilość odmian), a teraz, kiedy myślałam, że kryminalny świat mi się nieodwracalnie skonczył, odkryłam Ann Cleeves i jej szetlandzką serię z detektywem Perezem w roli głównej. Kocham szkockie kryminnały, w odróżnieniu do polskich, wiem mniej więcej, co autor miał na myśli*

Do dupy się pisze posty na ipadzie.
Do dupy jest też to, co PIS wyrabia od jakiegoś czasu z radiową Trójką, ale już wywiad Lisickiego z Prezesem w rocznicę stanu wojennego to był skok stulecia. Masakra, płakać mi się chce...

Idę prać psie pluszaki.


*Bonda mnie przeciągnęła przez "Okularnika"dosyć konkretnie. Ludzie drodzy, po co komu tyle stron, tematów, motywów, wątków, postaci, miejsc??? Można było zupełnie spokojnie machnąć trzy niezależne, SYMPTYCZNE ksiażki. Nie i na dłudo nie!